To nie meteoryt, to Kosmos 482 – kosmiczne zagrożenie stworzone przez człowieka

Chyba wszyscy choć raz w przeciągu ostatniej dekady słyszeliśmy o tym, że w naszą planetę może uderzyć meteoryt, który „w najlepszym przypadku” doprowadzi do poważnego tsunami. Tym razem zagrożenie jest realne – w przeciągu najbliższych kilku dni w naszą ziemię może uderzyć nie asteroida, a sonda radzieckiej produkcji. Jaka była misja sondy Kosmos 482? Dlaczego ludzkość nie ma nad nią absolutnie żadnego panowania i czy faktycznie jest się czego obawiać?



Powrót widma z czasów zimnej wojny

Sonda Kosmos 482 to nie fikcja z filmu sci-fi, a prawdziwy relikt radzieckiego programu kosmicznego. Wystrzelona w 1972 roku, miała trafić na Wenus jako część ambitnej misji planetarnej. Niestety, coś poszło nie tak. Zawiodła elektronika, a konkretnie timer, który za wcześnie uwolnił rakietę nośną, przez  co pojazd nie opuścił orbity okołoziemskiej. Od tamtej pory, przez ponad 50 lat, dryfuje wokół naszej planety jak niechciana pamiątka po czasach, gdy kosmiczny wyścig był nie mniej zażarty niż wyścig zbrojeń.

Kosmiczny złom na kursie kolizyjnym?

W normalnych warunkach pozostałości starych misji kosmicznych spalają się w atmosferze lub zostają celowo sprowadzone na ziemię w sposób kontrolowany. Problem z Kosmosem 482 polega na tym, że... nie mamy nad nim żadnej kontroli. Sonda nie została zaprojektowana do powrotu, nie ma systemów manewrowych ani żadnych aktywnych nadajników. Po prostu spada. A co gorsza – jej kapsuła została wzmocniona w taki sposób, by wytrzymać warunki atmosferyczne Wenus, co oznacza, że może przetrwać również wejście w ziemską atmosferę. 3 kwietnia 1972 roku w Ashburton (Nowa Zelandia) odkryto cztery tytanowe kule (średnica ok. 40 cm, waga ok. 14 kg) w kraterach, które prawdopodobnie pochodziły właśnie z tej sondy. Problem jest taki, że sowieci zaprzeczają, jakoby którakolwiek z nich pochodziła z ich statku. Temat jest o tyle ciekawy, że na kulach znaleziono znaki własnie w języku rosyjskim.

Czy grozi nam katastrofa?

Tu zaczynają się schody. Naukowcy uspokajają, że prawdopodobieństwo, iż sonda spadnie na zaludniony obszar, jest bardzo niskie. Ziemia to w końcu w dużej mierze oceany i niezamieszkane tereny. Ale niskie ryzyko nie znaczy zerowe. Gdyby któryś z fragmentów, zwłaszcza twarda kapsuła sondy, spadł na miasto lub infrastrukturę krytyczną, skutki mogłyby być poważne. W zgodzie z najnowszymi obliczeniami sonda spadnie na ziemię między 9 a 12.05 a jej upadek na teren zaludniony stanowi realne zagrożenie. Moc uderzenia sondy Kosmos 482 o ziemię jest porównywalna z wybuchem 150 do 500 kg trotylu.

Kto jest odpowiedzialny?

Tu robi się jeszcze ciekawiej – formalnie właścicielem sondy jest Rosja jako spadkobierca ZSRR. Ale odpowiedzialność międzynarodowa za obiekty kosmiczne to temat skomplikowany i pełen prawnych niuansów. W przeszłości zdarzały się już podobne przypadki – w 1978 roku radziecki satelita z reaktorem jądrowym spadł na terytorium Kanady, a ZSRR musiał zapłacić odszkodowanie. Czy historia się powtórzy?

Kosmos 482 – kiedy spadnie?

Zgodnie z najnowszymi szacunkami, wejście sondy Kosmos 482 w atmosferę może nastąpić 10 maja o 6:28 czasu letniego środkowoeuropejskiego. W tym momencie obiekt ma znajdować się w pobliżu Wysp Kanaryjskich, przemieszczając się w kierunku północno-wschodnim – w stronę kontynentu europejskiego. Choć trajektoria wciąż może się zmienić, wszystko wskazuje na to, że wejście w atmosferę nastąpi nad silnie zaludnionym obszarem.

Dzisiaj może nietypowo, ale mam nadzieję, wciąż ciekawie

Wiem, że Kosmos 482 ma z elektroniką użytkową niewiele wspólnego, ale pomyślałem, że temat może Was zainteresować. Jak by nie patrzeć, w sondzie zawiodła elektronika. Ze swojej strony dodam, że wydajność i moc obliczeniowa tej elektroniki była wielokrotnie niższa niż ta, z którą mamy do czynienia we współczesnym laptopie czy smartfonie. Mam nadzieję, że podobne treści Was interesują, bo chciałbym urozmaicać nimi podstawową tematykę tego wpisu. Uważajcie na siebie i mam nadzieję, że radziecki satelita nie spadnie nikomu z nas na głowę.


Komentarze